Buspas na trasie Łazienkowskiej

Chyba wielu z kierowców zauważyło, że szykuje się zwężenie na trasie Łazienkowskiej z trzech do dwóch pasów przez wprowadzenie do samej Grójeckiej buspasa. Dla mnie ta droga nie jest już aż tak ważna, ale już oczami wyobraźni widzę tam korki, których aż tak olbrzymich jak na moście Grota i dojeździe do niego nigdy nie było.

Nawet 5 lat temu na ulicę Szyszkową, czy Aleje Jerozolimskie do pracy z Konstancina najszybciej było pojechać z Wilanowa Wisłostradą a następnie wjechać na Trasę dojechać nią do Dworca Zachodniego i nawet chwilę postać w korkach na Jerozolimskich niż tłuc się Wilanowską a później Marynarską… Nawet teraz gdy po pracy wpadam odwiedzić moich dziadków do Konstancina to jadę tą samą trasą, w 20 minut spokojnie około godziny 19-20 daje się przejechać całą trasę z Konstancina na Ryżową. Ale dziś zauważyłem, że muszę zmienić trasę, bo na  Trasie Ł nikt już chyba nigdy nie przekroczy dozwolonych 80km/h.

3-cie urodziny Krzysia

3 lata temu o godzinie 17tej urodził się mój synek.

Cofnę się do tego czasu…

Nie było to łatwe 🙂 Dzień wcześniej o godzinie 3ciej nad ranem, moja małżonka obudziła mnie i stwierdziła, że wody jej odeszły. Otworzyłem oczy i pierwsze słowo, to „Już jedziemy, ale najpierw może kawę wypiję?”. Kawę wypiłem, zawiozłem do szpitala (jakiegoś wielkiego zdenerowania podczas jazdy do szpitala nie było – ogarniałem sytuację)… Okazało się, po trzech godzinach, że jest to przedwczesny alarm, a lekarz stwierdził, że to jeszcze tydzień, więc zawiozłem żonę do domu, a sam już pojechałem do pracy.

Tego dnia poszedłem spać koło 20tej, żona coś pisała na karteczkach, ale ja byłem tak zmęczony, że poszedłem spać. Spałem do czasu, kiedy usłyszałem – „Przemek, ja biorę taksówkę, bo mam od 18tej równomierne skurcze”. „Na pewno? Ja Ciebie zawiozę, ale tylko kawka i jedziemy”. Okazało się, że to już poród… Była 4ta, a może 5ta. Siedziałem wraz żoną prawie cały czas, z przerwą na wyskoczenie do domu na prysznic, gdy dowiedziałem się, że to jeeeeeszcze potrwa i spokojnie żona nie urodzi beze mnie. (Ja przetrenowany na szkole rodzenia byłem gotów na wyzwanie). Koło 4tej rozpoczął się poród, z chusteczką scierałem pot na żony skroni i co jakiś czas słyszałem krzyk – „Nie patrz się tam. WYJDŹ STĄD!”. Ja oczywiście brałem to jako oznakę bólu i nic z tego sobie nie robiłem. Po kilku razach Pani doktor zapytała mnie grzecznie – „Czy mógłby Pan jednak wyjść, bo żona chyba w ten sposób nie urodzi”. OK. Wyszedłem. Tylko zamknąłem drzwi i usiadłem na ławce usłyszałem płacz dziecka i krzyk – „Dlaczego Ciebie tu nie ma???”
Ze łzami w oczach ze wzruszenia wszedłem na salę, Panie dają nożyczki aby odciąć pępowinę, a ja „Panie zaczęły, panie kończą”. Później zepsuł się aparat fotograficzny… A ja wylądowałem na 1,5h na korytarzu z synem – były komplikacje podczas zszywania, później jeszcze ponowne łyżeczkowanie. Ja tu sam z Krzysiem, zero pomocy, czułem się mały… Płacz dziecka. Bezradność. Dzwoniłem do teściów kiedy będą, a teściowa spokojnie odpowiedziała – to my wpadniemy jutro… W tym momencie po raz pierwszy i jedyny wydarłem się, że jestem sam z noworodkiem, nie wiem co się dzieje z żoną i mają być natychmiast.

Tak było Krzysiu – tak było 3 lata temu…

Mandat

Niemalże nie otrzymałem mandatu po tym jak odwiozłem syna i poszedłem do bankomatu jak zawsze w tym samym miejscu (oczywiście niedozwolonym), gdy wracałem ktoś grzecznie powiedział „Dobry Wieczór”, odpowiedziałem i otworzyłem samochód, nawet zdążyłem wsiąść. Jednakże w lusterkach zauważyłem dwóch Panów policjantów. Otwieram szybę i pytam o co chodzi?
Panowie grzecznie zapytali czy nie wiem czemu przeszedłem nie przez pasy. W tym momencie zagrałem moją Ex – atakując i krzycząc… Mierzymy metry? Do przejścia było za daleko więc przeszedłem, oczywiście przepuszczając samochody… Czuję konsternację, więc brnę dalej… bo widzę, że panowie policjanci nie za bardzo wiedzą ile metrów może być od przejścia kiedy to pieszy może przejść przez  jezdnię bez konskwencji. Już mam wizję sądu grodzkiego, o którym wspominając policjanotowi się spotkamy…

W pewnym momencie zauważam następnego przechodzącego jakieś 20 metrów bliżej przejścia i pytam grzecznie, a ten Pan to już nawet mierząc powinien dostać mandat… W tym momencie policjant nie wytrzymał oddał mi dowód życząc dobrej nocy 😉

Przyjaciele?

Każdy ma, albo powinien mieć garstkę przyjaciół, aczkolwiek przyjaciel to nie kolega i ze słowem i określaniem kogoś jako „przyjaciel” należy obchodzić się jak z jajkiem. Z perspektywy ostatniego roku mogę powiedzieć, że bez przyjaciół byłoby ciężko, ja też nauczyłem się wiele i teraz gdy ktoś traktuje mnie jako przyjaciela, a ja podzielam ten stan jestem zawsze… Mogę z dnia na dzień pojawić się nad morzem, wystarczy wybrać „memory fajf”. Chyba o to chodzi?

Niestety ostatnio dochodzę do wniosku i podzielenia poglądu pewnej Basi (oczywiście nie mojej Ex), że nie ma przyjaźni pomiędzy kobietą i mężczyzną. Myślałem, że taka istnieje, jednakże spoglądając na to jak zakochana kobieta – „przyjaciel” zachowuje się do „przyjaciela”, myślę, że nigdy nie była to przyjaźń… Jedyne co dobre z tej przyjaźni było to to, że można było wygadać się, ale do tego wystarczy psycholog lub jakieś zwierze 🙂

Alimenty

Mam obowiązek płacić alimenty na mojego syna co robię terminowo, aczkolwiek zdażyło mi się wczoraj, że zablokowałem konto internetowe z którego przesyłam pieniądze. Do telefonicznego odblokowania potrzebne było mi hasło z umowy, ale umowy nie mogłem znaleźć, pomimo przeszukania całego domu. Już widziałem oczami wyobraźni te tony SMSów od ex-małżonki, gdybym się spóźnił.

Dziś będąc w delegacji w Nowym Tomyślu idąc na obiad poszukałem oddziału, czy takiego nie ma… znalzałem. Więc wchodzę i tłumaczę:

„Zablokowałem konto internetowe i muszę do 10-tego przelać alimenty, gdy tego nie zrobię moja ex-małżonka będzie nękała mnie SMSami, telefonami i cały czas będzie udowodniała, że jestem zły i krzywdzę dziecko. Błagam jak się nie da u Państwa odblokować konta to chociaż zróbmy dyspozycję przelewu. To jest cena za mój święty spokój!”.

Powroty z wycieczek

Udało się z niezłą średnią wrócić do domciu. Jestem strasznie zmęczony i wypruty.

W moim P407 zepsuły się tym razem spryskiwacze, lecz nie jest źle… bo spryskiwacze reflektorów nadal działają.
Musiałem na autostradzie zjeżdżać do pitstopu (tzw. MOPa) – zwolnić, niezatrzymując się  sprysnąć sobie reflektory a zarazem szybę, aby wyczyścić dzięki temu rozbite i tragicznie zmarłe owady z mojej szyby i znów wyjechać na drogę 😉

Musiało to śmiesznie wyglądć 🙂 Tak to jest mieć bezawaryjny francuski samochód.

Wycieczki po Polsce

Jutro znów wsiadam w samochód z samego rana i jazda prawie pod niemiecką granicę. Jeżdżę tak już drugi tydzień, trzeci raz z kolei. Jestem zwolennikiem jazdy na Poznań przez Łowicz zamiast przez Rawę, bo według mnie jest dużo szybciej, jedyne co może przeszkadzać to remont drogi pomiędzy Ożarowem a Sochaczewem – Specjalnie gdy jechałem dwa tygodnie temu sprawdziłem na stronie GDDKIA czy remont nadal trwa, nawet zrobiłem sobie wyznaczanie trasy… Oczywiście remontu tam nie było, a droga wyznaczona na stronie nie odbiegała od mojej. Teraz już troszkę skrótów porobiłem i jedzie się nieźle. Jednakże marzy mi się, że wyjadę z domu, za chwilę wjadę na S2 a później na A2 i już na tempomacie dojadę na miejsce… Szkopuł w tym, że na tempomacie się nie da, bo Autostrada będzie miała/ma dwa pasy i gdy wyprzedzają się dwa TIRy nie ma możliwości nie zwolnić.

Szerokości!

Polak, Węgier dwa bratanki…

W Polsce króluje na listach sprzedaży Behemoth i Vader. Mamy kupę świetnych kapelek, ja na przykład zamiast pojechać na wyjazd integracyjny idę do Stodoły na koncert Behemotha obejrzeć i posłuchać Black River 🙂 Po koncercie dojadę na wyjazd integracyjny….

Ale do rzeczy… Pisałem już że znalazłem węgierską Sepulturę, a teraz, dzięki pewnej pomocy udało mi się znaleźć lepszą perełkę – Stereochrist. Z danych jakie posiadam wydali dwie płyty: Dead River Blues (coś mnie te rzeki prześladują 😉 i Live as a Man (Die as a God). Nie chcę za dużo pisać zobaczcie i posłuchajcie.