The fourth trip to Colombia has been finished

I znów jestem w GMT+1, w swoim domu. Ten wyjazd mogę podsumować w następujący sposób – był on najspokojniejszy.

Jednakże mówię Wam, za kilka lat o Kolumbii nie będzie nikt myślał przez pryzmat narkotyków, a przez jej wzrost gospodarczy, przyrodę i złoża mineralne. Pamiętajcie, za 5 lat tak będzie! (już dwie duże polskie firmy tam są 🙂 )

Zmiany w Bogocie

Albo w Polsce coraz czystsze jest powietrze, albo w Kolumbii coraz bardziej zanieczyszczone.

Lepiej, jeśli hotel jest położony nawet kilka kilometrów od miejsca, przespacerować się niż w tym samym czasie jechać taksówką w godzinach szczytu. Jednakże dziś idąc wzdłuż zakorkowanych i pełnych dźwięków klaksonów ulic aż zbierało mnie na wymioty – cały czas czuć w powietrzu smog – stare samochody, autobusy, ciężarówki, co krok czuć też niespaloną benzynę. Rozumiem czemu zacząłem widywać ludzi z maseczkami, których w 2009 w ogóle nie widywałem.

Następne spostrzeżenie – Pełnym zaskoczeniem było dla mnie, że po niecałych dwóch latach (byłem tam przed świętami Bożego Narodzenia 2009), okolica w której najczęściej przebywałem, pracując zmieniła się nie do poznania – Nad ruchliwym rondem powstał wiadukt (w 8 miesięcy!!!), już nie widać wojska – tylko policja, budynek w którym pracowałem został wyremontowany, więc nie tylko Polska uchroniła się od kryzysu.

Ale też widać inne podobieństwa do Polski – lotnisko El Dorado – zaczęło się rozbudowywać, totalny chaos. Wszyscy śmieją się, że jeszcze co najmniej dwa lata utrudnień. Ale… wtedy będzie można wsiąść do TransMillennium (Autobus z wysoko usadowionymi drzwiami na specjalnym buspassie ze specjalnymi peronami, jak dla pociągów zamiast przystanków) – zapłacić 1400 COP (2,2 PLN) i dojechać gdzie dusza zapragnie…

Będąc przy temacie komunikacji – Bogota, tak jak Warszawa zaczęła inwestować w transport publiczny. Gdy byłem pierwszy raz tu w 2007 – były tylko dwie linie TransMillenium teraz widzę je w dużej ilości miejsc. Ciekawostką jest to, że Bus Pas dla TransMillenium jest najbardziej wewnętrznym, najbliżej pasu zieleni, ponieważ drzwi znajdują się po odwrotnej stronie niż my przywykliśmy widzieć. Pomysł fajny, ale na starym mieście mogłyby mieć więcej przystanków, lecz nie mogą bo bus pas musiałby rozszerzyć się o przystanek po środku i kładkę nad całością.

Jutro zrobię fotkę przystankowi i dokładnie wyjaśnię 🙂

Monserrate

Przez trzy wyjazdy marzyłem aby wjechać na szczyt góry Monserrate i zobaczyć Bogotę z oddali.

Najpierw trochę informacji – Monserrate to góra która dominuje nad Bogotą na jej szczycie zbudowany jest kościół.

Kościół powstał w 17tym wieku, teraz jest on sanktuarium, a dodatkowo największą atrakcją turystyczną w Bogocie. Na szczyt liczący sobie 3152m można dostać się w trojaki sposób – kolejka linowa (dziś nie działała), kolejka (coś a’la na Gubałówkę), lub coś dla twardzieli – pieszo. Słyszałem, że sanktuarium to jest dla kolumbijczyków tym co dla nas Jasna Góra, więc prawdziwi pielgrzymi idą/wspinają się pieszo.

Należy jeszcze wspomnieć, że na przeciwległym wzgórzu znajduje się Guadalupe. Można zobaczyć tam coś znanego z Rio czy też Świebodzina.

Ja na górkę wjechałem kolejką – niesamowite widoki i niesamowite wrażenie robi taka przejażdżka, ponieważ kolejka wspina się pod bardzo wysoki kąt.

Następnie kolejka wjeżdża do tunelu i znajdujemy się na miejscu. Idąc w górę od stacji kolejki mijamy stacje z Drogi Krzyżowej (żałuję że nie cyknąłem fotek) a na samym szczycie wznosi się sanktuarium.

W środku nie czuć przepychu, jak dla mnie bardzo purystyczny – oceńcie sami:

Obok sanktuarium znajdują się sklepy w dużych ilościach gdzie można kupić pamiątki, zjeść, a dodatkowo zobaczyć piękne widoki.

Na widokach kończę wpis.

 

Museo de la Sol

I znów jestem w Kolumbii. Mam strasznie napięty plan w tygodniu (pierwszy raz dwa garniaki mam ze sobą, jak nigdy), ale cóż po pierwszym negatywie co można było przeczytać poniżej to klient mojej kompanii zażądał abym, jeśli mogę tu się pojawił, bo w tydzień ogarniam wszystkie zachcianki jakie przez rok się zebrały i wszyscy mają rok spokoju.

Jako, że dzisiejszy dzień, to czas na zmianę strefy czasowej to zostałem zaproszony na zwiedzanie takiej kolumbijskiej Wieliczki – Znajduje się ona 50km od Bogoty.

Języków należy się uczyć – a szczególnie hiszpańskiego jeśli jedziemy do latynoskiej ameryki – był przewodnik, były opisy przedmiotów ale ja nic nie rozumiałem 🙁 Dobrze, że co kilka(naście) zdań słyszałem krótkie streszczenie w języku angielskim.

Może trochę historii na początku. Wiecie jak Hiszpanie dostali się do Bogoty? Jeśli nie to zamieszczam zdjęcie – czerwona strzałka oznacza drogę Hiszpanów w kierunku Bogoty.

Muzeum jak muzeum – nie pamiętam Wieliczki więc nie jestem w stanie porównywać więc tylko fotki na samym końcu wpisu.

Jeszcze jedno, o czym dziś chciałem wspomnieć. To moja czwarta wizyta w Kolumbii, jednakże ostatnie trzy zawsze powiązane były z moim wewnętrznym strachem, który może wywołać obejrzenie telewizji, przeczytanie nawet polskiej wikipedii, więc nigdy nie wychodziłem na miasto sam. No może ostatnim razem po piwo czy papierosy, ale nie dalej niż kilometr. Tym razem po muzeum i lunchu zostałem odwieziony i pozostałem sam, ale dowiedziałem się wcześniej że wszystko mam zostawić w hotelu (nawet paszport), wziąć jakieś ID (ja wziąłem dowód osobisty) i potrzebną gotówkę i spokojnie się poruszać po Bogocie w moim rejonie. Przyznam że tak było, zwiedziłem dziś sam kilka centrów handlowych. Napiłem się Club Columbia w barze i wróciłem do hotelu. Przeszkadzało mi tylko, że nie znam hiszpańskiego, ale jak chcesz się dogadać zawsze staniesz na rzęsach aby druga osoba Cię zrozumiała. A Ci drudzy – kolumbijczycy – są spoko!

Kolumbia next time :)

Nie lubię urlopów. A najbardziej tych które muszę, a nie chcę wziąć. Niestety zaległy urlop jest długi więc oprócz wycieczki tygodniowej z synem widziałem tylko nudy.

Ale przyszła mi dziś myśl, zapytać kolegów z Kolumbii z mojej firmy – czy nie potrzebują pomocy w projektach. I lecę znów, czyli wakacje będę miał 🙂

Wakacje

Tak jak dziś przed chwilą pisałem w mailu, nigdy nie spodziewałem się, że kiedykolwiek będę miał przyjaciół w korporacji. A jeszcze bardziej tak daleko – w Ameryce Łacińskiej.

Dziś obiecane mam, że mam powiedzieć tylko kiedy a reszta to już pryszcz. Moim celem jest (oczywiście) Kolumbia – Cartagena. Chyba będę Polakiem, który najwięcej razy bywał w Kolumbii (i tylko raz mu bagaż zginął). Szkoda, że bez syna, ale jak wiadomo złośliwy upór szkodzi tylko ludziom złośliwym.

Metal z Kolumbii

Wiem, wiem, wszyscy słyszą kraj Kolumbia i już myślą tylko o narkotykach. W myślach i wyobrażeniach wioski indiańskie i dżungla. Dżungla jest to mogę potwierdzić… i obiecałem sobie że w te wakacje ją zwiedzę! Ale… ja chciałbym przekonać Was do tego kraju, który jest niesamowity. Dziś wybieram muzykę metalową. Po przerwie świątecznej będą to książki i pisarze (muszę wcześniej przeczytać aby coś na ten temat napisać).

Najbardziej znaną kapelką z nurtu Gothic/Doom Metal z elementami instrumentów smyczkowych  w Kolumbii jest Ethereal – posiadam jedną płytę As Sad As Beautiful z 1998 roku.

A oto Fear of the Dark w ich wykonaniu

Następnym będzie Brutal Death Metal 🙂

Welcome to Poland… It is not so easy!

Czy już pisałem, że jeśli coś dziwnego ma się stać to stanie się mi?

Podróż do Polski nie była taka banalna jak przypuszczać można było. Przed odlotem pojechaliśmy do najbardziej wykręconej, największej i najlepszej restauracji w Kolumbii – Andres Carne de Res. Niesamowicie wielka i totalnie wykręcona restauracja. Po obiedzie na lotnisko – pożegnałem się się i… pierwsza niespodzianka – samolot z Paryża do Warszawy jest odwołany, więc otrzymałem bilet na lot z LOTem i wskazówkę abym tam wziął boarding pass. Spóźniony 2 godziny doleciałem do Paryża. I następna niespodzianka… Ten samolot też został odwołany.

Poszedłem do Informacji Przesiadkowej Air France, stojąc w godzinnej kolejce i dowiedziałem się że już dziś to ja nie polecę – widziałem jak Pan drukuje mi voucher na hotel. Tragedia pomyślałem, może spróbuję wypożyczyć samochód i wrócę wcześniej do Polski, ale… w komputerze pojawiła się następna niespodzianka – samolot o 18:35. Otrzymałem więc w zamian voucher na obiad i bilet na samolot. Przy przejściu przez bramkę straciłem Rum kupiony w Duty Free… Oczy mi się zamykały więc troszkę przespałem siedzenie 7-mio godzinne na lotnisku. O 17:30 poszedłem poszukać swojej bramki o dowiedziałem się, że samolot jest opóźniony i wystartuje o 19:50. „Jeszcze powinien mi zginąć bagaż” pomyślałem.

W końcu o 22:50 byłem na Okęciu, wszyscy otrzymali bagaż a ja? oczywiście nie! Czekałem przez chwilę, aby może nie było to zagranie straży granicznej by dokładnie zobaczyć/sprawdzić osobę podróżującą z Kolumbii. Niestety nie… Jestem w domu i zamiast bagażu mam kartkę z reklamacją.

Długi to był dzień…

Bye, Bye Bogota… I will miss you

Niestety jutro o 18:30 (0:30 czasu polskiego) mam samolot do Europy. Przepraszam, że mało pisałem, ale już tak przywykłem do lokalnych zwyczajów, że nic, lub prawie nic, już mnie nie zdziwi. Umiem bez problemów przechodzić przez ruchliwą ulicę, co nie jest łatwe. Wiem, że gdy są światła (co jest rzadkością), na zielonym lepiej popatrzeć czy nic jedzie. Gdy chodzę po budynku największego klienta lokalnego oddziału mojej firmy wszyscy mówią „Hi Szemas”. Czuję się tu jak w domu. Problemem jest tylko brak znajomości języka hiszpańskiego, co uniemożliwia jakiekolwiek konwersacje na mieście.

Mam kilka spostrzeżeń z mojej wycieczki:

– „Ice People” – to według Kolumbijczyków większość poznanych przez nich Europejczyków. Zgadzam się z nimi, gdy wsiadam w Polsce do transportu publicznego wszyscy unikają kontaktu wzrokowego, a po takim zamiast uśmiechu można zobaczyć nienawistne spojrzenie.

– Wczoraj byłem w klubie dla Panów i przyznam, że byłem w szoku, gdy ojciec przyszedł z synem (pełnoletnim) i zafundował mu taniec. Mam nadzieję, że za 15 lat zrobię to samo 🙂

– Lepiej jechać tu z dwoma kartami Visa i MC. Płacąc Visą w 99,9% będziecie odrzucani. Bankomaty wypłacają z tej samej Visy, ale jak jest to karta kredytowa to nie jest za świetnie. Kurs aktualny 2000 PES = 1$.

– Polska gościnność to nic w porównaniu z kolumbijską.

– Kolumbijki, ale jak zobaczyłem kiedyś w Harendzie i Polki, bardzo lubią innych od siebie. Jak masz inny kolor oczu niż brązowy i mówisz po angielsku i jesteś w jakimś pubie poznajesz wiele nowych znajomości 🙂

– Kolumbijczycy to katolicy bardzo wierzący!

– Centra handlowe i sklepy są otwarte w niedziele i święta.

– Cennik: papierosy 4000PES, piwo 2000-4000PES w knajpie, obiad 10000-15000PES. Taniec „puty”  60000PES.

Kończąc ten wpis, mam nadzieję, że nie przeżyję szoku termicznego zmieniając 20stopni na 10 na minusie i mam wielką nadzieję, że z Paryża da się latać do Warszawy…