Czad!

To, że ja mam pomerdane na punkcie perkusji to moje prywatne zboczenie, ale gdy mój syn zobaczył stopę (nie było jej przez prawie miesiąc bo ćwiczyłem rączki, a do tego sklep dał ciała) to patrzył na łańcuch, uderzał ręką, później nogą i w końcu… poprosił… aby włączyć, bo chciałby poczuć i posłuchać te uderzenia… No i stało się, wziął dwie pałeczki i zaczął bezrytmicznie nawalać, ale jeśli będzie nadal prosił to będzie bębnił rytmicznie i będzie dużo lepszy od taty…

Ale pierwszy krok już jest poczyniony!

Warszawa patrzy

Dziś wymyśliłem sobie że przejadę się Wisłostradą do domu obejrzeć falę powodziową. Od Trasy Łazienkowskiej mogłem zobaczyć tłumy warszawiaków, spacerujących lub też obserwujących ze wszystkich możliwych miejsc stan Wisły. Nieprawdopodobne było to, że moim zdaniem ludzie byli wszędzie na nabrzeżu, mostach, kładkach, skwerach, każdy z aparatem. Kierowcy zwalniali i tak jak ja z ciekawością spoglądali na rzekę i tłum. Moje szybkie skojarzenie było następujące – Warszawa wita podobnie trumnę i falę.

Don’t promise too much

Tak sobie właśnie myślę, po wpisie poprzednim, że muszę coś napisać…

Półtora tygodnia temu byłem na wyścigu cartingowym, firmowym… Jako, że byłem wtedy opiekującym się synem to pojechałem z nim. Syn okazał się super synkiem, bo zobaczył trofea i poprosił abym zdobył puchar dla niego, ja bez żadnego wcześniejszego zastanowienia odpowiedziałem „Spoko Krzysiu, będziesz miał”. On, dopingował tatę i bawił się przednie, prezes został ulubionym wujkiem 🙂

I pojawił się problem – po treningu i kwalifikacjach pojawiłem się w finałach ale… na piątej pozycji. Myślę sobie – „No to ryfa” obiecałem, a przecież całość wymagania od siebie opiera się na obiecankach (spełniankach), więc muszę dać z siebie wszystko aby chociaż to 3cie miejsce mieć… I gdy stanąłem na starcie poczułem zew wojownika – na pierwszym okrążeniu wyprzedziłem zawodnika przede mną a w połowie wyścigu wskoczyłem na trzecią pozycję. Razem z synem weszliśmy na podium a ja odetchnąłem. Spełniłem obiecankę… Teraz jego kolej 🙂

Positive programming

Temat często w pracy poruszany – czym mniej doświadczony koder tym mniej ASSERTów (teraz w wysokopoziomowych językach t/c/f) wstawia, bo po co? w pozytywnej wersji wszystko zadziała. Później jak już się coś „krzaczy” wtedy powolutku dodaje „tracowanie” aby dojść do wniosku, że lepiej było wszystko przewidzieć.

To było moje podejście służbowe i przyziemne.

A teraz bardziej abstrakcyjne… Troszkę zdziwiłem się, że do Katowic wczoraj pojechaliśmy kolegi samochodem i nie ja prowadziłem… Ale jeśli kolega nie chciał to zapytałem czemu? Dowiedziałem się, że za bardzo pozytywnie podchodzę do sprawy… „Taki pozytywny programming drogowy”.

Cóż, powiedział to człowiek który wygrał ze mną w kartingach (a nawet ze wszystkimi, mimo to, że miałem najszybszy czas okrążenia), więc coś w tym jest…

Powódź

Dziś byłem w delegacji w Katowicach. Przejeżdżałem przez Częstochowę godzinę czasu, bo wylała Warta i z Warszawy jadąc był tylko jeden przejezdny pas, bo reszta stała w większej wodzie… Nie wiem czemu nikt o tym w mediach nie mówi, ale tam całe osiedle na przeciwko Galerii Jurajskiej stoi w wodzie. I tam cały czas leje!

F1

Byłem szczęściarzem, bo widziałem Roberta Kubicę dwa lata temu w Valencii, trzy lata temu w Budapeszcie, wtedy „Kubika” ścigał się jako część teamu BMW… Przyznam, że w tamtych czasach jakoś nie byłem fanem Formuły 1, bo cały czas czułem, że „nasz” driver nie jest częścią teamu. Teraz to się zmieniło – widzę, że Renault stara się jak może, a Kubica robi co może. Jestem pewien, że wezmę urlop i pojadę zobaczyć jak Renault będzie jeździć w Budapeszcie.

Z drugiej strony cieszę się, że Kubica nie jeździ już w BMW, bo ta marka w Polsce kojarzy się z dresami, debilami i wypadkami.

We’re here because we’re here

Anathema. Kapela, którą kocham za płytę Eternity i Alternative 4, na której koncertach bywałem kilkakrotnie, ostatnio w zeszłym roku w Krakowie, wydała nową płytę. Nie da się przejść obok niej bez jakiegokolwiek komentarza, jak dla mnie jest kontynuacją tego co pojawiło się w płycie Judgement, jednakże nie jest to powtarzanie starych schematów, a ciągłe poszukiwanie nowych, lecz cały czas w tych samych klimatach. Mi płyta się podoba, przesłuchuję ją czwarty raz, więc nie mogę więcej napisać, ale mogę pod postem zamieścić klip.

Następny wpadł

Każdy kto mnie odwiedza bierze pałeczki i próbuje swoich sił… Dziś jednak okazało się, że osoba umuzykalniona dużo lepiej chwyta całość. Klika hintów i grał bardzo poprawnie, czytaj rytmicznie, oczywiście kłopoty z drugą ręką, ale to chyba każdy tak ma… Po prostu systematyczny trening czyni mistrza.

Na koniec zapytał ile to kosztuje, bo chętnie by sobie sprawił…

Prawie nic się nie działo

Perkusja w domu troszeczkę zaburzyła mój tryb i długość siedzenia przy komputerze, tak więc przestałem uzupełniać regularnie wpisy. Wczoraj, osoba podobnie kochająca muzykę wzięła pałeczki do rąk i stwierdziła, że mnie rozumie 😉

Żal tylko, że takich sprzętów nie było 15-20 lat temu… Ale jak już pisałem – marzenia są po to aby je spełniać!