Niemieckie wakacje

Od kilku lat zalewają media informacjami na temat upadłości firm turystycznych, a dodatkowo w tym roku wyjście armii nie tylko groziło Egiptowi… A Greków za to co zrobili dla EU po prostu ignoruję i dla mnie tego kraju nie ma w moich wycieczkowych planach (Nie mówię tu o kapelach Sepitic Flesh czy Rotting Christ!).

Tak więc byłem w kropce, bo niestety, trzeba spędzić wakacje w terminie obowiązkowym, bo młody idzie do pierwszej klasy w tym roku. Więc? Pomyślmy chwilę… Jest autostrada do Niemiec… A dalej będą wakacje. I tak było, ale po kolei.

Miesiąc temu został tydzień na wyjazd! Nie było pomysłu na wakacje, a polskie biura cenami zabijały… Zalogowaliśmy się na stronę holidaycheck.de (nie porównywać z holidaycheck.pl, bo tam tylko polskie ubogie oferty) i zaczęliśmy szukać. Cel – Ciepło ale… – NIE Grecja, Turcja i nie Egipt! Więc wyszło, po kilku wizytach, że wakacje spędzimy na Kanarach…

Cel – Playa Taurito – Hotel Paradise, lecz z Berlina a nie z Warszawy.

I tu właśnie… zaczyna się moja opowieść, która poniżej 🙂

Każdy latający na wakacje z Okęcia przyzwyczaił się do lotów czarterami, gdzie każda, nawet mała woda kosztuje, a o jedzeniu można pomarzyć…  A wiecie, że tak nie jest wszędzie? Ja też nie wiedziałem – okazało się, że lecieliśmy z Berlin Tegel lotem rejsowym – my dostaliśmy kanapki (większe niż w LOTcie), młody dostał piłkę i kredki.

Tu mała dygresja, bo LOT przeżywa kryzys, więc troszkę moich wynurzeń na ten temat: Czemu LOT lata do Kairu a nie lata do Sharm? Hurgada? Kanary – Teneryfa? Gran Canaria? Wtedy zamiast czarteru można rezerwować miejsca dla podróżnych i czartery nie miałyby sensu. Ale co się mądrzę – spółka skarbu Państwa się zadłuży a ja w podatkach zapłacę…

I wracając do wakacji… Autostrada A2 – 5 godzin – i jest się w Berlinie – tu – oczywiście zamówiony parking pod samym lotniskiem 78 EUR za 15 dni – dojazd na sam terminal (i z powrotem)  w cenie. Sam terminal wiał nudą i lekką dozą terminalu Etiuda – na piechotę szliśmy do samolotu!

Jednakże, jak już pisałem wcześniej, lecieliśmy do Las Palmas lotem rejsowym co oznaczało pełną, bezpłatną, opiekę podczas lotu i… przyznam jako Frequent Travellerr  Lufthansy, że  airBerlin zadziwił mnie bardzo pozytywnie.

Reszta  – dwa tygodnie – wakacji przebiegała zgodnie z tym samym co kupiłem – jak w niemieckim zegarku – wróciliśmy dokładnie tym samym, co nam oferowano, lotem – oczywiście rejsowym. Dodatkowym, cudownym, jak na tę chwilę, posunięciem było przesunięciem nas z hotelu 3* na 4*… W cenie!

Cóż, muszę stwierdzić, że już nie zaryzykuję wakacji z Polski, wolę przejechać pięćset kilometrów – bo tam jest lepiej i taniej! I… Panie Ministrze – VAT 19% 🙂