Nowy tydzień

Ostatni tydzień ciężkim był, oj nawet bardzo. Chyba muszę przy komputerze postawić alkomat, bo poprzedniego wpisu za bardzo nie zrozumiałem. Najgorsze było to, że aby wsiąść za kierownicę dnia następnego musiałem czekać do południa. Ale pozytywną stroną jest, że mam zdobyczny litrowy kufel ze Szwejka 🙂 Negatywne jednak było to, że tego dnia wieczorem rozpoczął się „Kick Off Meeting”, więc w piątek wieczorem, już po wszystkim, spałem już o 20tej (O 21:40 obudził mnie sąsiad wiercący dziury w ścianie – ale kto śpi w piątek wieczorem?).

Sobota praca, synek w domu a w niedzielę synek do mamy i do pracy. Ale i tak wypocząłem w weekend.

Generalnie chciałem wspomnieć tylko, że usłyszeć „Kocham tatę” od syna bezcenne! Czego, na przykład, od 31 lat mój ojciec nie usłyszał…