Maiden

Wczoraj, kapelka mająca prawie tyle lat co ja zagrała na stadionie Gwardii w Warszawie – Iron Maiden.

Kupiłem, oczywiście, bilet i byłem na tym koncercie. Było super, tak rzadko widzę tak dużą ilość „mrocznych” kolesi w przekroju wieku 15-50lat. Ten koncert pokazał że my staruszki metaluchy jednak trzymamy się razem i mamy 130zł na zobaczenie naszych idoli. Nasi idole, pomimo wieku zrobili super show – chodzący Edi, pirotechnika i… pełny profesjonalizm podczas grania kawałków z 1984 roku 🙂

Publika rozgrzała się na Run To The Hillls a odpłynąła na Fear of the Dark. Niestesty koncert wyglądał identycznie jak inne pomimo tego, że Bruce Dickinson (wokalista) kończył 50 lat na tym koncercie – pomimo wejścia osób składających życzenia, IM nie zmieniło, przerwało gry.

Ogólnie, patrząc na osoby będące na koncercie zazdrościłem tatusion, którzy małych metal-fanów wzięli na koncert – niestesty znając moje szczęście to Krzyś pójdzie obejrzeć Ediego za 16 lat ;(

Śmieszniejszą rzeczą, którą opisać powinienem było to, że po wyjściu, niesamowicie trudnym z Gwardii podążyliśmy jak najdalej od…

Wsiedliśmy do Iron Maidenowego tramwaju i… ja od zapachu potu niemalże mdlałem. Osiągając Metro Pole Mokotowskie wysiedliśmy na moją prośbę i podążyliśmy do Zielonej Gęsi – gdzie mieliśmy zamiar napić się piwa.

Niestety, dzięki mojemu szybkiemu zamawianiu piwa – zamówienie nie zostało zgłoszone – zobaczyłem Matkę Polkę – czytaj moją żoną (kocham tę obłudę) – pijącą bro z jakimś kolesiem.

Poszliśmy do Bolka i tam się napiliśmy.