Polskie bzdury

Jedziemy sobie z Magdalenki do Piaseczna, przy MarcPolu skręcamy na światłach w lewo w ulicę Postępu – jesteśmy wciąż na terenie niezabudowanym jedziemy dalej… Za około kilometr widzimy znak B33 (ograniczenie do 30 km/h) wraz ze znakiem A11a informującym że za 30 metrów napotkamy próg zwalniający.

Następnie mijamy próg zwalniający i widzimy znak D42 o wjechaniu na teren zabudowany.

Dziwi mnie to, ponieważ zdając na egzamin z prawa jazdy uczono mnie że będąc na terenie niezabudowanym znaki powinny znajdować się 150-300 metrów przed, a nie 30 – jadąc zgodnie z prawem 90 km/h można jakimś gorszym samochodem nie zdążyć na 30 metrach wyhamować i co wtedy?

Czy mandaty dostają ludzie, którzy stawiają znaki nie znając przepisów?

Do decydentów – wystarczy przesunąć znak o terenie zabudowanym przed znak o ograniczeniu prędkości i nie będę się czepiał.