Wrzesień miesiącem premier

Jestem, żyję, mam się dobrze. Po prostu miałem urlop.

Wyjeżdżając zakupiłem trzy płyty, będące jeszcze niedostępne – Opeth – Hertiage, Pain Of Salvation – Road Salt Two, Anathema – Falling Deeper. Kiedy to płyta PoS była dostępna 23 września przesyłka została wysłana. Pech chciał, że jeszcze niemalże dwa tygodnie musiałem czekać aby przesłuchać te trzy płyty. W końcu wróciłem i zacząłem przesłuchiwać…

Niestety muszę stwierdzić, że kapelka będąca moim no1 od jakiegoś czasu nagrała bardzo mierną płytę, Road Salt One była bardziej nieprzewidywalna, niebanalna i bardzo oryginalna. Pomimo tego, że obie są hołdem latom 70tym to ta druga nie jest już błyskotliwa ani oryginalna. Nawet wolniejsze utwory nie są aż tak naładowane uczuciami jak np. Road Salt. Wieje nudą i zaryzykuję stwierdzenie, że jest to najgorsza płyta tego zespołu. Nie, żebym mówił, że cała płyta to dno, bo są kawałki jak Solftly She Cries, Conditioned, The Deeper Cut które coś wnoszą, ale reszta… jakoś nie może wejść mi w ucho, nawet wstawienie utworu Mortar Grind z EPki – Linoleum jakoś też mnie nie przekonuje. Gdybym miał oceniać płyty PoS – Scarsick, czy Remedy Lane dostałyby ocenę celującą. Road Salt Two niestety tylko dobrą, ale i tak czwórka to coś nieosiągalnego przez wielu wykonawców. Będę 21 października na koncercie i zobaczymy co się zmieniło w setliście i w show. Dla mnie nadal i tak Pain Of Salvation jest no1.

Opeth. Dla mnie ta kapela rządzi pod dwoma względami – głosem Mikaela i perkusją (Martina Axenrota). Widziałem ich dwa razy i było to niesamowite wydarzenie dla mojej duszy. Mam ich wszystkie płyty, tak jak oczywiście PoS. Bardzo lubię ichnie kompilacyjne płyty DVD z dźwiękiem 5.1, więc zawsze kupuję Opethowe digi-packi! Ten digpack ma hologram na okładce 😉

Moja ocena, jak zawsze subiektywna i znów nie ma w moich słowach zachwytów – lekkie zwolnienie, mniej ostro, jakoś tak niemrawo. Oryginalna płyta ale nie rzuca na kolana.

Zachowuję się jak Jan Tomaszewski, skrytykuję wszystko. Anathemę też… Ale…

Płyta Falling Deeper zachwyciła mnie. Po Alternative IV jakoś byłem niepozornym fanem tego zespołu, byłem na koncertach, ale płyt już oryginalnych w swojej dyskografii nie „zanabywałem” 😉 Dla mnie Silent Enigma i Crestfallen jest esencją tego czego pragnąłem (?) od muzyki. Ale wsłuchując się w płytę słyszę Alone  w totalnie innej aranżacji. Jeszcze raz. Czy się myliłem? Niee… Można usłyszeć, że nie tylko ja lubiłem te stare czasy. To naprawdę Alone, ale lżejsze ale nadal Anathemowe. Ta płyta to pokłon dla starych kawałków, ale w innych aranżacjach. Bardzo przyjemna w słuchaniu!

PS. W sierpniu zdobyłem do dyskografii Decapitated – Carnival is Forever, a we wrześniu Vader – Welcome To The Morbid Reich. Są na półce… Ale chyba drugi lepiej wszedł, lecz nie tak aby o nim pisać.