Death Magnetic

z5490956M.jpg

Już jestem gotów coś napisać o tej płycie.

Pamiętam jak po latach kupiłem sobie płytę St. Anger – moc muzyki była naprawdę ta którą pamiętałem ze starych Mettallicy, lecz jak to stwierdził mój znajomy perkusja brzmiała tam jakby ktoś grał na klapie od śmietnika, z czym nie zgodzić się trudno. Płyta po kilkunastu przesłuchaniach nudziła się i nawet nie chce mi się teraz nawet po nią sięgnąć. Brakowało mi melodyki… Czy ktoś umie sobie zanucić jakiś kawałek z tej płyty? A ze starszych pomimo tej samej lub nawet większej porcji energii można.

Podobne odczucia mam po przesłuchaniu, lecz odczucia są dużo bardziej pozytywne – perkusja już nie brzmi tak dziwnie, melodyki jest dużo więcej lecz w związku z dużymi ilościami „solówek” czy przejść trudno jest zapamiętać kawałki. Słychać wiele nawiązań do starszych płyt.

Mam jednak nieodparte uczucie, że przy tak wielu dźwiękach wokal Jamesa nie jest wyrazisty. Dlatego też moim numerem jeden z tej płyty jest instrumentalny 10cio minutowy kawałek Suicide & Redemption, który nawet mógłbym nazwać jednym z dziesięciu najlepszych kawałków Mettallici od ich powstania.

Może coś jeszcze uzupełnię w mojej krótkiej recenzji. Jednakże należy posłuchać i oczywiście mieć tą płytę.