Herbata po turecku…

Każdy kto myśli, że kawa po turecku to przysmak w Turcji, bardzo się myli. Najczęściej spożywanym napojem jest tam herbata (Oczywiście po turecku). Na ulicach można spotkać mnóstwo çayhane (herbaciarni), a dużo rzadziej knajpek sprzedających jakikolwiek alkohol. Przyznam, że smak tej herbaty, jak i sposób przyrządzania różni się od tego znanego w Polsce.

Przepis z użyciem çaydanlık’a („czajdanlyk”), czyli oryginalnego tureckiego dwuczęściowego czajnika jest prosty. Do dolnego naczynia wlewamy wodę, a do górnego wsypujemy herbatę. Doprowadzamy dolną część (z wodą) do wrzenia. Następnie górną, gdzie wcześniej włożyliśmy herbatę, zalewamy pewną częścią wodą z dolnej części (proporcje nie są mi wprost znane ale ma być to mocna esencja). Pozostawiamy tak zalany çaydanlık na 15 minut na wolnym ogniu. Później tylko pozostaje szklaneczka z 1/3-1/2 górnej części, a resztę zalewamy wodą z dolnej części.

Teraz, polski pomysł dobrawka, który nie miał çaydanlık’a, ale miał turecką herbatę na powtórzenia tego samego w naszych warunkach. Wsypujemy herbatę do dzbanka i pozostawiamy na leciutkim (tycityci, aby podgrzać, a nie przypalić!) ogniu. W tym czasie włączamy elektryczny czajnik i gotujemy wodę. Następnie zalewamy wodą z czajnika dzbanek z ciepłą (suchą) herbatą. Pozostawiamy na słabym ogniu całość na 15-20 minut. Jak mamy prześwitujący dzbanek to będzie dokładnie widać kiedy już esencja jest w porządku – całość herbaty opadnie. W międzyczasie proponuję dolać wodę do czajnika elektrycznego i zagotować wodę tak, żeby w odpowiednim momencie pomieszać jedno z drugim w szklance/filiżance.

Wiem, że nie jest to, to samo, ale znakomicie emuluje prawdziwy turecki çay.