Fotoradary?

Czy ktoś mi może wyjaśnić, bo nie rozumiem:

Przed fotoradarami musi być ustawiony też znak informacyjny D-51 „kontrola prędkości – fotoradar” w odległości:

– od 100 do 200 m – na drogach o dopuszczalnej prędkości do 60 km/h,
– od 200 do 500 m – na drogach o dopuszczalnej prędkości powyżej 60 km/h, z wyjątkiem dróg ekspresowych i autostrad,
– od 500 do 700 m – na drogach ekspresowych i autostradach.

A strażnicy miejscy w pomorskim wtykają znak np. „Uwaga kontrola radarowa na obszarze 2,4 kilometra”. Czy to jest zgodne z prawem? Bo, dla przykładu, strażnicy warszawscy mogliby na granicy Warszawy wstawić podobny znak i wpisać na obszarze 20 kilometrów 🙂

Kolumbia next time :)

Nie lubię urlopów. A najbardziej tych które muszę, a nie chcę wziąć. Niestety zaległy urlop jest długi więc oprócz wycieczki tygodniowej z synem widziałem tylko nudy.

Ale przyszła mi dziś myśl, zapytać kolegów z Kolumbii z mojej firmy – czy nie potrzebują pomocy w projektach. I lecę znów, czyli wakacje będę miał 🙂

Darky’s ROM

Wczoraj uparłem się, że mój Galaxy S I9000 troszkę zmoduję. Przyznam, że operacja była bezproblemowa i chciałbym Wam opisać pokrótce, oczywiście nie dając gwarancji, że nie zamienicie swój telefon w cegłówkę.

Na początku należy sprawdzić, czy działają trzy magiczne klawisze – Power, Volume up, Menu – Recovery Mode. Power, Volume down, Menu – Download Mode.

Jeśli nie. Tak jak u mnie. Nie należy się załamywać. Wystarczy wejść na stronę – link – i podążać zgodnie ze wskazówkami. Z doświadczeń późniejszych – jeśli macie Windows 7 x64 to należy używać Odina 1.3 a nie 1.7, bo zdarza się, że nie dokończy flashować.

Kilka hintów: Do instalacji Android SDK potrzebne jest JDK, nie JRE. Po instalacji ustawicie sobie zmienną środowiskową JDK_HOME wskazując na katalog z wcześniej zainstalowanym JDK. Dalej, jeśli macie Windows 7 x64 i pomimo tego, że wszystko jest dobrze ustawione a instalator mówi, że nie może znaleźć JDK wystarczy wcisnąć przycisk Back, następnie znów Next. Z tym problemem najwięcej się męczyłem. 🙂

Jeśli wszystko poszło jak z płatka zróbcie backup. Bo po dalszych krokach nie będzie już nic – wystarczy przegrać nawet na kartę pamięci. A do backupów w Androidzie najlepszy jest Titanium Backup, ale jak nie mieliście roota na telefonie to niestety trzeba użyć Kiesa zbackupować to co się da i dograć po akcji.

Dalej zgodnie z wytycznymi – link.

Może kiedyś opiszę to głębiej ale dacie radę 🙂

Muza, muza!

Dziś, kiedy to już miałem wygrzewać się na plaży, ale zwątpiłem przez piątkowy deszcz, wziąłem się za dogłębne porządki. Moja niszczarka chodziła non-stop (oczywiście dopóki się nie przegrzała), znalazłem kupę nostalgicznych rzeczy i wraz z nimi płytę, którą już dawno spisałem na straty. Znalazłem płytę polskiej kapeli Hermh – Angeldemon z 1997 roku (cena na naklejce 29.99 – kupiona w Digitalu [pamiętacie???], czyli nie ma inflacji :)). Dziś nie mogłem się od niej odczepić! Perkusista dobrze daje radę, ale dźwiękowiec zabija crashem.

BTW: Patrząc na płyty które mi się teraz pojawiają (uzupełniam moją dyskografię poprzez eBaya), to mój młody coś odziedziczy 🙂 Mam nadzieję, że będzie dbał, nie tak jak ja o analogi – mam ich mnóstwo, ale nie jestem w stanie ich sprzedać, bo wiele z nich bardzo porysowane jest ;(

A może jednak racja…

Dziś – świeciło słonko, a ja jechałem z powrotem do deszczowej Warszawy z działki , na którą odwiozłem syna po weekendzie.  Jechałem do trasy S7 (przez chwilę jest ona ekspresowa, ale jej nawierzchnia już dawno nie), jechałem przez tereny zielone (niezabudowane) z prędkością bliską do dozwolonej, bo tam za bardzo – bezpiecznie  – nie da się rozpędzić. Okulary przeciwsłoneczne na nosie, przyjemność z jazdy, jeden pagórek, później w dół do doliny i znów na wzniesienie. Będąc w dolinie widzę na czubku wzniesienia, prawie niewidoczną postać rowerzysty, ale coś mnie zdziwiło – wydawało mi się, że postać ta jest on na osi jezdni. Zwolniłem prawie przed przeszkodą. A przeszkodą był pijany rowerzysta – jechał od lewej do prawej.

I w tym momencie pomyślałem, że on ma szczęście, że ja go zobaczyłem wspinając się na wzniesienie, a gdybym nie zauważył??

Zawsze myślałem, że rowerzysta i kierujący pojazdem mechanicznym to dwie różne bajki, ale powiem Wam, że od dziś jestem za tępieniem tego typu występków.

Cztery lata blogowania…

Sam bym nie uwierzył. Jak? W jaki sposób? Ja?

A jednak – 4 lata piszę o wszystkim i niczym. Aż niemożliwe. Ja???

Nigdy nie pisałem pamiętnika i gardziłem innymi blogującymi, ale… co by nie mówić dobrawek nadal żyje. I… co dalej nie mówić, często zdarza mu się dużo dziwnych rzeczy w życiu o których pisanie na Facebooku nie ma sensu.

O przeszł0ści próbuję nie pisać, często jednak wystrzelę jak Filip z konopii, tak jak poniższy wpis, ale pilnuję się… Bo za chwilę, mój młody, czytać będzie moje wypociny i po co ma siwieć z tatą?

Cóż… Aby nie kończyć jakimiś prostymi, zwykłymi. chłopskimi metaforami wróćmy do muzyki….

Ostatnio dwie płyty męczę w samochodzie i w domu także…

Morbid Angel – Illud Divinum Insanus.

Najpierw MP3. Wchodziło ciężko. Pierwsze dwa kawałki – jakbym słyszał Die Krups, albo Ministry. Jak to się stało że prekursor brutalnego grania wydał elektroniczną płytę? O co chodzi? Ale słuchałem dalej… Stopa, aż odrzuca (bez basowego brzmienia)… Jest lepiej… Ale słucham dalej. Raz, dwa…dziesięć… I od poniedziałku, codziennie rano wychodzę z domu z tekstem „I’m Morbid”. Ta płyta po kilku razach wchodzi. Nie myśląc że jest to Morbid Angel wejdzie Wam i mi weszła. . Polecam!

Jest totalnie inna, ale, zaryzykowałbym że jest bardziej melodyjna niż wcześniejsze…

Ale co do brutalnego grania… Ja wciąż czekam na nową płytę Decapitated bo dla mnie brutalne granie najlepsze jest z Polski! Oby do 12 lipca!

Samael – Lux Mundi

Z Samaelem było inaczej – płyta wcześniejsza Above była powrotem do black metalowych korzeni i mało było tego za co ich ceniłem. Jednakże. płyta ostatnia jest pokłonem dla mnie i innych fanów charakterystycznego dla Samaela stylu. Polecam!

Nienawiść, ja to kocham

Weekendy z synem to jest coś czego przez cały tydzień nie mogę zapomnieć. Ale… gdy SMSem, ironicznie, czytam, że jestem „Ojcem roku” to mną coś rzuca.

Po prostu niektórzy mają taki dar, że wiedzą gdzie strzelić aby zabolało. Ale ostatnio niektórzy strzelają w płot. Dostałem „karę” za to, że mój syn słuchał ze mną Lao Che i zaśpiewał mamie:

I powiem: wiem to.
Kopnij w dupę i powiedz:
To weź to i idź stąd.

Przed tym tekstem wszystko byłoby w należytym porządku. Syn wpadłby jutro do mnie, posklejalibyśmy modele, popłynęlibyśmy na spływ kajakowy. Ale za karę – syn zostanie z matką.

I… idąc do sedna. Wkurzałbym się… i tak robiłem do czasu…  We wtorek zostałem zapytany:

– Idziesz na Sonisphere.

– Oczywiście

– Ale to w piątek!?!?

– W piątek???? O (…) Naprawdę? O (…) Niemożliwe. O (…) Kocham moją ex! Wydałem 198zł i niemalże zapomniałem.

Błagałem aby synek był ze mną od piątku. Ale się poostawiła. Hipokryzja wzięła górę. Więc… czad.. Uda mi się pójść na koncert!

Grecki akcent

Może Grecy nie należą do narodów umiejących robić dobrze business, ale szeroko pojętą sztukę z pewnością i to od dawna – jakieś 15 lat temu przeczytałem w Metal Hammerze, gdy na fali było Theli Theriona, że Septic Flesh z płytą Esoptron reprezentuje podobny styl, więc kupiłem (jeszcze w tamtych czasach popularną) kasetę magnetofonową. Recenzja rozmijała się z prawdą, bo styl greckiej kapelki jest jedyny w swoim rodzaju, ale strasznie ten rodzaj epickiego, melodycznego death metalu mi się podobał. Kasetę zdzierałem długo w swoim walkmanie, a następnie przyszedł czas na Ophidian Wheel. Następnie nadszedł czas płyty Revolution DNA i gdy styl przeistaczał się z epickiego (jedynego w swoim rodzaju) death metalu w stronę technicznego powoli zapominałem o Grekach z Septic Flesh.

Równolegle z kryzysem greckim, zespół lekko zmodyfikował nazwę usuwając spację pomiędzy wyrazami a także usunięto małe litery zastępując je dużymi, a następnie w kwietniu bieżącego roku SEPTICFLESH wydał płytę The Great Mass, po którą niedawno sięgnąłem i się po prostu zakochałem. Zespół wrócił do epickości, nagrał płytę wraz z Orkiestrą Filharmonii Praskiej – czuć w niej niezapomniane klimaty płyt (kaset) które lubiłem. Po kilku następnych przesłuchaniach zdecydowałem, że jest to must have w mojej płytotece, więc zakupiłem digi pack’a…

The Great Mass wydane przez Season Of Mist zawiera dwie płyty – jedną jest krążek CD, a dodatkiem jest DVD. Krążek DVD zawiera płytę w wersji 5.1 wraz z dodatkami typu monologi członków zespołu jak powstawała płyta. Pomimo świetnych klimatycznych mrocznych klimatów połączonych z wypowiedziami poszczególnych artystów, niestety, krążek DVD jest, moim zdaniem, wielką niedoróbką – nie widać wskaźnika podczas wyboru sceny, więc wybierałem to na chybił trafił. Dodatkowo wersja w 5.1 nie ma wyboru przesłuchania całego materiału, tylko kawałek po kawałku. Ale co by nie mówić trzeba przesłuchać, nawet męcząc się wybierając kawałek po kawałku, bo w 5.1 przesłuchanie The Great Mass to niesamowite wrażenie.

O muzyce jakoś pisać nie umiem, kocham ją słuchać, tę płytę baaardzo. Jedyne co lekko psuje mi klimat to częste 32ki perkusisty. Moim zdaniem można byłoby przy takim arcydziele, którym jest The Great Mass zagrać bardziej z finezją. Ale z drugiej strony to Panowie z SEPTICFLESH reprezentują death metal, więc taki styl perkusisty jest jak najbardziej wskazany. Nie ma utworów złych i dobrych wszystkie są genialne – moim faworytem jest Mad Architect.

Serce i rozum

Nie będzie to wpis związany z pewną firmą, czy też reklamą. Będzie o najlepszym wywodzie osoby wierzącej w Boga…

Wczoraj wracając do domu „autokarem” dyskutowaliśmy na tematy mało przyziemne. Pierwszy raz adwersarz umiał mówić mniej wzniosłym językiem i myślę, że zapamiętam tę dyskusję na długo. Wiem, że poniekąd słowa które przytoczę mogą być śmieszne, ale mi wbiły się w pamięć.

Każdy wie, że wybory są dokonywane sercem lub rozumem… Ale dowiedziałem się, że „Pikawa nigdy nie zrobi Cię w ch*.*!”.

Proste i wymowne 🙂

Telewizor

Pamiętacie moje narzekania i płakania, a później euforię? To nie było ostatnie słowo tego telewizora 🙂 W święta, obudziłem się i zobaczyłem co pół centymetra paski w szerz, z daleka wyglądało to tylko jak zniekształcony (z przeplotem) obraz. Co robić? Dzwonić po serwis!

Serwis został wezwany, ale karta gwarancyjna (pomimo posiadania dowodu zakupu) była wymagana podczas rozmowy z konsultantem. Zgadnijcie co usłyszałem na samym początku? Proszę zresetować do ustawień fabrycznych.

Zrobiłem to i niestety linie nadal obraz zniekształcały. Zadzwoniłem ponownie. Cała procedura zgłaszania sprzętu trwała maks 5 minut, następnie usłyszałem, że w ciągu dwóch dni odezwie się do mnie punkt serwisowy. Odezwał się w ciągu 3 (dosłownie trzech) godzin! Tego samego dnia miałem wizytę dwóch smutnych Panów ze śróbokrętami, a jeden z nich miał aparat fotograficzny. Panowie rozkręcili telewizor, zrobili zdjęcia – ja w tym miejscu muszę dodać, że telewizor składa się z małej płyty głównej, zasilania i większość miejsca zajmuje matryca (może ze trzy kabelki pomiędzy tym wszystkim) – skręcili stwierdzając, że zamówią część i będą ze mną w kontakcie…

Tak minął tydzień… W środę telefon z serwisu, że mają część i chcą się umówić. Nie mogłem, więc umówiliśmy się w czwartek.

Czwartek – Wpadam lekko spóźniony, przed moją klatką stoją inni Panowie z wielkim pudłem. Pytam – Panowie pod szóstkę? Tak – odparli. Okazało się, że w pudełku była cała, nowa matryca. Wzięli, wymienili… I?

Nic!!! Ciemność widzieliśmy!!!

Konsternacja.

Jeden do drugiego – „Weź wymień kontroler ze starej!” Tak zrobili.

I? Jasność, bez pasków, wreszcie zobaczyliśmy!